że mi tych dziesięć dolarów wypłacą; tych dziesięć dolarów, które zarobiłem za mój pierwszy artykuł.
Otóż nie zarobiłem ich wcale. Pierwsza gazeta w San Francisco, której posłałem manuskrypt, ani nie potwierdziła odbioru, ani nie odesłała go z powrotem. Im dłużej go zatrzymywała, tem bardziej byłem pewnym, że go przyjęła.
Dziwna rzecz. Niektórzy rodzą się w szczęściu, na niektórych spada ono niespodzianie, mnie zaś wtłaczano w to szczęście gwałtem, niby uderzeniami maczugi, ale maczuga była w rękach nędzy. Oddawna już porzuciłem wszelką myśl o karjerze literackiej. Jedynym zamiarem moim, gdy artykuł ten pisałem, było zarobienie tych dziesięciu dolarów. Innej intencji nie miałem. Sumą tą chciałem przetrwać biedę, do czasu aż otrzymam posadę. Gdyby podówczas było w urzędzie pocztowym jakie wakujące miejsce, byłbym się rzucił na nie.
Lecz miejsca wolnego jak nie było, tak i nie było. Inna posada też się nie nadarzała. Spędzałem tedy czas wolny od zajęć dorywczych na pisaniu serji artykułów o dwudziestu i jednym tysiącu wyrazów, dla „Towarzysza Młodości”. Skończyłem to wreszcie i przepisałem na maszynie w ciągu dni siedmiu. Zdaje się, że z winy tej przeklętej maszyny artykuł wrócił.
Droga tam i z powrotem zajęła jednak nieco czasu, spróbowałem więc tymczasem sfabrykować parę opowiadań. Jedno sprzedałem za pięć dolarów „Overland Monthly”. Za inny dał mi „Czarny Kot” czterdzieści. Overland Monthly zaofiarowało mi za każde opowiadanie siedem i pół dolara, płatne po
Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/206
Ta strona została przepisana.