Nie miałem jeszcze zamiaru oddać się na łaskę i niełaskę John’a Barleycorn. Z latami wzrastało moje powodzenie, zarabiałem coraz więcej, wchodziłem w coraz szerszy świat, więc i John Barleycorn począł odgrywać w mojem życiu coraz to większą rolę. Stosunek mój do niego polegał jednak w dalszym ciągu na tolerowaniu go. W towarzystwie piłem, sam zaś nie. Byłem nieraz podochocony, lecz uważałem, że życie towarzyskie godne jest tej ceny.
I oto znów dowód, że nie stałem się jeszcze ofiarą John’a Barleycorn. W owym czasie mianowicie, ogarniały mnie nieraz zwątpienia, a jednak nie sięgałem po pomoc do John’a Barleycorn. Miałem bolesne przejścia życiowe i miłosne, o których w tem opowiadaniu nie wspominam; prócz tego nie brak było i utrapień psychicznych natury intelektualnej.
Doświadczenia moje były niecodzienne. Wiedza moja była równie pozytywna jak moje życie. W zapale młodości popełniłem jednak błąd zasadniczy; oto zbyt zapalczywie rzuciłem się na poszukiwanie
Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/218
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVIII