Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/252

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXIII

Przybiłem do wybrzeży Australji, by się udać do szpitala, który opuściłem z połatanem zdrowiem, planując dalszą podróż. Przez długie tygodnie w szpitalu, od pierwszego do ostatniego dnia nie odczuwałem braku alkoholu, wiedząc o tem, że będę go miał dość gdy wyzdrowieję. Nie odzyskałem jednak zdrowia w pełni, wyszedłszy ze szpitala. Pozostała mi największa choroba: biały trąd Naamana. Tajemnicza choroba słońca, nieznana lekarzom australijskim trawiła nadal tkanki mego organizmu. Gnębiąca malarja rzucała mnie na łoże w najmniej oczekiwanych chwilach, zmuszając wreszcie do przerwania objazdu z odczytami.
Porzuciłem więc Snark i udałem się w strefę umiarkowaną. Uważałem to za rzecz zupełnie naturalną, że rozpocząłem pić z chwilą opuszczenia szpitala. Przy obiedzie piłem wino, przed obiadem coctail. Piłem wódkę, ilekroć znalazłem partnera. Czułem się władcą Johna Barleycorn, albowiem mogłem pić lub nie pić, kiedykolwiek miałem ochotę, tak samo, jak za dawnych dni mojej młodości.