Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/67

Ta strona została przepisana.

chadzać ramię przy ramieniu z John’em Barleycom. Aby poznać pierwsze dwie, trzeba poznać i trzeciego. Inaczej musiałbym zadowolnić się czytaniem książek, pożyczanych z bibljoteki publicznej, o czynach innych mężczyzn, a samemu wrócić do niewolnictwa, opłacanego po dziesięć centów godzina przy maszynie w fabryce konserw. Nie; nie wyrzekłem się brawurowego życia na wodach z tego powodu, że ludzie morza są dziwakami i używają nadmiernie piwa, wina i wódki. I cóż z tego że ich pojęcie przyjemności włącza również zabawny obraz mojej pijanej persony. Jeżeli będą trwali przy kupowaniu mi trunków i wlewaniu ich we mnie — cóż mam robić, będę pił. To przecież cena, którą muszę płacić za ich koleżeństwo. A jednak niełatwo mi było upić się. Nie upiłem się owej niedzieli popołudniu, kiedy to załatwiłem kupno Razzle Dazzle, mimo że ani jeden z nich nie pozostał trzeźwy. A więc, tym sposobem, mogę iść w dalsze życie, pijąc, jeśli mi to sprawia przyjemność, bylebym tylko strzegł się przeciągnięcia struny w pijaństwie.