A jednakże dotychczas nie nabrałem ani gustu, ani fizycznego pociągu do alkoholu. Pijaństwo moje było związane z życiem, jakie prowadziłem; było zwyczajem mężczyzn z którymi obcowałem. Kiedy żeglowałem daleko po zatoce, nie używałem żadnego trunku, wogóle, gdy wyruszaliśmy na wodę nigdy przez myśl nam nie przeszło żadne pożądanie alkoholu. Trwało to dopóki nie przyciągnąłem Razzle Dazzle do przystani i nie wyszedłem na brzeg, by udać się do miejsca zebrań mężcyzn, gdzie pijaństwo unosiło się w powietrzu tak, iż poczęstunek trunkami, oraz przyjmowanie poczęstunków od innych stawały się jakgdyby obowiązkiem społecznym i rytuałem męskości. Zdarzało się również, kiedy staliśmy w przystani, w poprzek ujścia, na piasczystym cyplu, że przychodziła na mój pokład Królowa, jej siostra, brat Pat i pani Hadley. Była to przecież moja łódź, byłem gospodarzem i musiałem okazać moją gościnność w sposób dla nich zrozumiały. A więc, pchnęło się wówczas Spider’a, Irlandczyka, albo Scotty’ego,
Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/86
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XI