Napadło mnie. Zeskakiwałem z góry na górę, ze skały na skałę i biegłem, jak sarna, w dół, starając wytłomaczyć sobie, że Piłsudski, trzysta strzelców i wojna z taką potęgą, jak Rosja — to nieprawdopodobieństwo fantastyczne z grupy pierwszej, niemożliwość kłamliwa.
Dogoniłem strzelców pod Kielcami. Byłem głodny, zziajany, wyglądałem — dzięki długiej podróży pieszej — jak ostatni oberwaniec, ale miałem karabin i wobec tego niczem się nie różniłem od nich.
I cóż państwo powiecie? Zetknąłem się z realizującem się nieprawdopodobieństwem. Ot, i wszystko! Dodam tylko to, że cała rodzina moja, od najbliższej do najdalszej, pozbawiona dziczyzny, zwalczała namiętnie strzelców Komendanta Piłsudskiego.
∗ ∗
∗ |
Korzystam z tego, że mi państwo nie przeszkadzacie i że mam trochę wolnego czasu, postaram się więc wyczerpać sprawę nieprawdopodobieństw i niemożliwości. Zresztą, nie ja w tem zacnem towarzystwie kwestję tę poruszyłem.
Otóż, od tego czasu, jak się ożeniłem, siła niczem nieokiełzłana nie pcha mnie więcej do przeróżnych niemożliwości, jak gdyby przyzwyczajone do mnie na dobre, od czasu do czasu ukazują mi się one w najrealniejszej postaci lub w kategorji b).
Żonie swojej ani przed, ani po ślubie nie zdradziłem swego coraz bardziej słabnącego nałogu do wszystkiego, co jest niemożliwe. Nigdy nie wyszłaby za mnie, gdyby wiedziała, że mam znane państwu napady. Ale od czasu do czasu zapominam się i raz tu, drugi raz ówdzie, opowiadam przy żonie w pierwszej osobie rzeczy nieprawdopodobne, jako autentyczne. Mało jest, niestety, ludzi na świecie, którzy drugą grupę z obydwiema kategorjami traktują poważnie — z wyższego punktu widzenia. Historja nieprawdopodobna, któraby była zupełnie prawdziwą, wprost historyczną, wydaje się im kłamstwem. Nie dziwię się więc i swojej żonie, kobiecie, będącej zawsze w stanie nerwowym, a teraz w innym jeszcze, że ubrdała sobie, że kłamię. Robi mi takie piekło z tego powodu w domu, że dalej nie idzie.