to mało, skamieniałem — to mało, zdębiałem — to też mało. Napadł mnie po sześciu latach atak zdumienia.
— Ne... Ne... Ne... — bełkoczę.
— Dobrze! Początek jest dobry! — mówi mi spokojnie, nie dziwiąc mi się wcale. — No dalej...
— ... Mrod... chyba!
— Właśnie! — rzucił krótko. A ja ze swej strony rzuciłem mu się w szerokie bary, z których po pięciu minutach wychyliłem dziurki od nosa dla zaczerpnięcia powietrza. Nie świeć mi w oczy, bo nie lubię tego. Chodźmy do ogniska — i wskazał na wieś.
Poszliśmy. Wpadłem w ten wiew, jaki zawsze wiał od Nemroda. Wiedziałem już, że to Nemrod, bo przecież ostrożnym, kocim i sprężystym, tygrysim stąpał krokiem. Po tym kroku poznałbym go wszędzie i po milczeniu w czasie marszu. Ale jednocześnie poczułem pęd ku niemożliwości, czułem, że muszę aż po głowę zanurzyć się w nieprawdopodobieństwie, życzyłem sobie przez wzgląd na swe przyszłe potomstwo, aby to była niemożliwość kategorji b) II grupy t. j. niemożliwość możliwa, czyli autentyczna, zdarzająca się innym, lecz nie mnie.
Przystanął.
Jestem naprawdę Nemrod, Wielki Myśliwy, Duch Szlachetny i Niespokojny armji polskiej...
— Fiu-fiu! — gwizdnąłem znowu ździwiony. Jak to dobrze przyjacielu, że nie jestem żandarmem... Niespokojny duch armji, proszę!
Nemrod ruszył dalej. Czekałem aż przystanie...
— Poluję teraz na wilki, wyłącznie na wilki. Tylko z armją polską można polować, tylko ta armja poluje na te bestje. Bo gdzież indziej i z kim? Ameryka? Bracie, spójrz na puszczę brazylijską... W ciągu 15 lat zrobili ci z niej drugi park Yellowstoński... Koleje, elektryczność, budowle, sztuczne rzeki, spławianie drzew parą, wynalazki w rodzaju Ligi narodów, pieniądze, dostarczanie całemu światu amunicji. Ameryka taka się mała zrobiła jak to wnętrze karuzeli, którą obracaliśmy w Chicago.
A tu u was! — wrzasnął Nemrod i przesadził okop... A tu u was... Przestrzenie... Czuję to... Lasy, góry, pola, błota, łąki, stepy, zamiast wsi — gruzy... Jest się gdzie rozpędzić! I zdobycz! Zdobycz! Zdobycz! Najszlachetniejsza, jaka
Strona:Jack London - Wojna z polowaniem na mamuta.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.