Strona:Jack London - Wojna z polowaniem na mamuta.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

tyczne uwagi. Mąż uczony opowiedział dalej, że wszyscy uczestnicy seansu byli przerażeni, dziwili się niepomiernie i pogodzili się z tem, że nieprawdopodobieństwo dzielenia się człowieka ziściło się w ich obecności. Sam zaś uczony uwierzył w to, co uważał dotąd za niemożliwość: w rozdwajanie się fotelu, a więc materji nieżywej, bo co do materyj żywych — to po licznych doświadczeniach naukowych nie miał żadnych wątpliwości.
Ale co było najzabawniejsze, to to właśnie, że uczony szczerze się zdziwił, iż ja bez odpowiedniego przygotowania naukowego pogodziłem się z możliwością rozłupywania się jednego fotelu na dwa.
Musiałem mu wytłomaczyć, iż: 1) od wczesnej młodości wierzę w niemożliwości, a 2) czy będę wierzył czy nie — wiem z pewnością, że fotelowi wcale nie zależy na mojej opinji.
Muszę tutaj dodać, że moja wiara w możliwe nieprawdopodobieństwa nie jest bierna, lecz czynna, a chcę przez to powiedzieć, iż tkwi we mnie coś takiego, co mnie zmusza w ten, czy inny sposób wplątywać się w historje nieprawdopodobne, których przeżywanie nie sprawia mi jakiejś specjalnej rozkoszy lub przyjemności, lecz które mnie ciągną, jak magnes opiłki, bursztyn kawałeczki papieru, lampa — ćmy. Łatwo sobie wyobrazić, że z tego powodu nie mam wśród ludzi ustalonej opinji. Różni — różnie o mnie mówią. Ci, co są o mnie neutralnego lub nieprzyjaznego zdania, nie zdają sobie sprawy z jednej rzeczy, z tej mianowicie, że nie wszystkie istoty ludzkie mogą uniknąć w życiu cech i wad, zgoła od nich niezależnych. Zdarza się przecież, że jednego napada pasja szewcka, drugiego febra lub hiszpanka, innego znów napada bandyta, a mnie: chęć nieprzeparta pogrążenia się aż po same uszy w niemożliwość. Jak koń wilka, mysz słoninkę, tak ja już zdaleka wietrzę realizujące się nieprawdopodobieństwo, w którem muszę koniecznie umaczać palec.
Dziś, gdy się ożeniłem, ustatkowałem, gdy bądź co bądź mam lat trzydzieści z okładem, jest ze mną znacznie lepiej, niż bywało dawniej. Dziś czekam na niemożliwości, by mi się zaczęły same narzucać, drażnić mnie, — ale dawniej... Dawniej, tuż przed wybuchem wojny nawet — szukałem nieprawdopodobieństw, goniłem za niemi w cierpieniach dusznych, miesiącami całemi nie znajdując ukojenia.