Strona:Jack London - Wyga.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
III

Nareszcie po długich godzinach i dniach, spędzonych na obserwowaniu stołu, nadszedł wieczór, kiedy Kurzawa oświadczył, że jest gotów, a Krótki posępny i pesymistycznie nastrojony, o wyglądzie człowieka, który udaje się na pogrzeb, towarzyszył swemu wspólnikowi „Pod Jeleni Róg”. Kurzawa kupił cały stos bonów i usiadł na samym końcu stołu. Gałka wirowała bezustannie, gracze wygrywali i przegrywali, a Kurzawa nie stawiał ani jednego bonu. Krótki zaczął się niecierpliwić.
— Zaczynaj-że — poganiał go — Niech się ten pogrzeb raz skończy. Co ci się stało? Boisz się?
Kurzawa potrząsnął przecząco głową i czekał. Gałka potoczyła się jeszcze jakie dwanaście razy a wtedy nagle on postawił dziesięć dolarowych bonów na „dwadzieścia sześć”. Numer wygrał i krupier wypłacił Kurzawie trzysta pięćdziesiąt dolarów. Dwanaście do dwudziestu gier minęło, kiedy Kurzawa postawił dziesięć dolarów na „trzydzieści dwa”. Wygrał znowu trzysta pięćdziesiąt dolarów.
— To natchnienie! — szepnął mu Krótki do ucha na cały głos — Teraz jazda, jazda!
Kurzawa jednak przez całe pół godziny siedział bezczynnie, poczem dopiero postawił dziesięć dolarów na „trzydzieści cztery” i wygrał.
— Natchnienie! — szepnął Krótki.
— Bynajmniej — odpowiedział mu szeptem Kurzawa — To system. Może zły?
— Tego mnie nie powiesz — mówił Krótki, na-