może jej pobić, bo inaczej cała matematyka zdałaby się psu na budę.
Krótki potakiwał gwałtownie głową.
— Gdyby system mógł pobić system — mówił dalej właściciel domu gry — znaczyłoby to, że systemu wogóle niema. A wówczas wszystko byłoby możliwe — jedna i ta sama rzecz mogłaby się znajdować w dwóch miejscach naraz, lub też naodwrót, dwa ciała mogłyby się równocześnie znajdować w miejscu, mogącem pomieścić tylko jedno ciało.
— Cóż, widzieliście przecież, jak gram! — odpowiedział lekceważąco Kurzawa. — Jeśli myślicie, że to tylko „passa” szczęścia, nie macie się o co martwić.
— Otóż w tem właśnie sęk. Nie możemy się nie martwić. Wy macie swój system, a równocześnie wiemy z całą pewnością, że to jest niemożliwe. Przeglądałem się wam przez pięć wieczorów i zauważyłem tyle tylko, że macie swoje pewne ulubione numery i na nich stale wygrywacie. Wobec tego my wszyscy, dziesięciu właścicieli stołów gry, zebraliśmy się i postanowiliśmy zrobić wam ugodową propozycję. Postawimy stół z ruletą w tylnym pokoju „Jeleniego Rogu” złożymy bank przeciw wam i zmierzymy się. Odbędzie się wszystko cicho, prywatnie. Prócz was, Krótkiego i nas, nie będzie nikogo. Cóż wy na to?
— Mnie się zdaje, że tu właściwszą byłaby inna droga — odpowiedział Kurzawa. — Wam wypada przyjść do mnie. Będę dziś wieczorem grał w barze
Strona:Jack London - Wyga.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.