Strona:Jack London - Wyga.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

białej anarchji pozostawił za sobą jezioro Niespodzianek — gdzie, sam nie wiedział. Albowiem stugodzinne przebijanie się przez góry i walka z oślepiającą zawieją śnieżną do tego stopnia pozbawiła go orjentacji, że zupełnie już nie wiedział, w którym kierunku jezioro zostało poza nim. Było to jak gdyby otrząsnął się z okropnego snu. Nie był pewny, czy to trwało cztery dni, czy tydzień. Sypiał z psami, przechodził przez nieskończoną ilość działów wód, szedł zakrętami wijących się dziwacznie, ślepych kanjonów, a przez cały ten czas dwa razy tylko zdołał rozniecić ognisko, nad którem mogło odtajać zmarznięte mięso łosiowe. A oto wreszcie znalazł się tu, syty i w wygodnym obozie. Burza minęła, pogoda była jasna i zimna. Ukształtowanie kraju stało się znowu rozumne. Jar, w którym się znajdował, miał wygląd naturalny i biegł, jak należało, ku południowemu zachodowi. Ale jezioro Niespodzianek zginęło dla niego, jak też zginęło dla wszystkich, którzy go przed nim szukali.
Po półdniowej wędrówce wzdłuż rzeczki płynącej jarem znalazł się w dolinie większej rzeki, którą uznał za Mc Question. Tu ubił łosia, skutkiem czego znowu każdy jego wilczar dźwigał na grzbiecie pełnych pięćdziesiąt funtów mięsa. Skierowawszy się wdół Mc Question, natrafił na drogę wyjeżdżoną przez sanki. Późniejsze śniegi przysypały ją nieco, pod niemi jednak szlak był dobrze ubity. Kurzawa wywnioskował stąd, że nad rzeką Mc Question znajdują się dwa obozy, które