Strona:Jack London - Wyga.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdawałoby się, że policzyliście w tym kraju nietylko wszystkich ludzi ale i wszystkie strzelby — zauważył Kurzawa złośliwie.
Shunk Wilson wpadł w gniew.
— A mnie się zdaje, że wy uważacie mnie za oskarżonego, skoro śmiecie zadawać takie pytania. Następny świadek. — Gdzie jest French Louis?
Podczas kiedy French Louis przedzierał się ku przodowi, Lucy otwarła drzwi.
— Dokąd? — krzyknął Shunk Wilson.
— Zdaje mi się, że ja chyba nie mam tu nic do roboty — odpowiedziała Lucy lekceważąco. — Głosować i tak nie mogę a izba jest tak natłoczona, że tchu złapać nie można.
W kilka minut później wyszedł za nią jej mąż.
Odgłos zatrzaśniętych drzwi był dla sędziego pierwszem ostrzeżeniem, że coś się dzieje.
— Kto to był? — zapytał, przerywając opowiadanie Pierre’a.
— Bill Peabody — krzyknął ktoś. — Powiedział, że musi o coś zapytać żony i że zaraz wróci.
Zamiast Billa wróciła Lucy i, zrzuciwszy kożuch, zajęła swoje dawne miejsce przy piecu.
— Mojem zdaniem możemy zrezygnować z przesłuchania pozostałych świadków — zadecydował Shunk Wilson, kiedy Pierre skończył. — Wiemy, że oni mogą tylko potwierdzić wszystko, cośmy dotychczas słyszeli. Słuchajcie, Sorensen, idźcie zaraz i przyprowadźcie tu Billa Peabody. Zaraz poddamy pod głosowanie wyrok. A teraz możecie wstać i powiedzieć, co chcecie, nieznajomy, o tem wszy-