Strona:Jack London - Wyga.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

rym się pani zadaje, mógłby nam to wyjaśnić, gdyby chciał.
Breck, zakłopotany, spostrzegł, że wszystkie oczy zwrócone są ku niemu.
— Sam coś z nim szachrował[1] przed odjazdem! — ktoś wykrzyknął.
— Słuchajcie, panie Breck! — mówił w dalszym ciągu Shunk Wilson. — Spowodowaliście przerwę w procesie i teraz musicie się wytłumaczyć. Czego się tu kręcicie?
Breck chrząknął bojaźliwie i odpowiedział:
— Próbowałem tylko, czy nie mógłbym dostać trochę żywności.
— Niby za co?
— Oczywiście za złoty piasek.
— A skądżeście go wzięli?
Breck nie odpowiedział.
— On się włóczył nad górnym biegiem Stewarta — zawołał któryś z mężczyzn. — Zetknąłem się z nim przed tygodniem, kiedy byłem na polowaniu, i muszę wam powiedzieć, że już wtedy wyraźnie krył się z czemś.
— Ten piasek nie jest stamtąd — odezwał się Breck. — Ja rozpatrywałem tam tylko warunki dotyczące pewnego pomysłu hydraulicznego.

— Przynieście tu swoje sakwy i pokażcie swój piasek — rozkazał Wilson.

  1. Szachrował. W oryginale: Sam was chewing the rag with him. Dosłownie: Sam żuł razem z nim szmatę. Jest to wyrażenie traperskie na kłótnię i pojedynek, a pochodzi z następującego zwyczaju: dwaj pokłóceni traperzy brali w zęby końce jednej i tej samej chustki i, naciągnąwszy ją dla utrzymania dystansu, kłuli się nożami. U nas „strzelano się przez chustkę”. Ponieważ targowanie się jest czemś w rodzaju kłótni — stąd to wyrażenie.