Strona:Jack London - Wyga.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

wieźć do Dawsonu i do biura komisarza złota, i na tych dwóch odcinkach Kurzawa rozstawił swoje najlepsze dwa zaprzęgi. Sam Sitka Charley czekał z ośmiu malemutami, które miały przewieźć Kurzawę przez dwadzieścia mil, a na „finish”, bieg piętnastomilowy, przeznaczony był jego własny zaprząg — zaprząg, z którym wałęsał się przez całą zimę i z którym wyruszył na poszukiwanie Jeziora Niespodzianek.
Żaden z dwóch ludzi, których pozostawił ze splątanemi zaprzęgami u Sześćdziesiątej Mili, nie dogonił go już; z drugiej strony jego zaprząg nie przegonił ani jednego z trzech, które biegły przed nim.
Zwierzęta jego, mimo iż brak im było siły życiowej i temperamentu, były chętne i nie trzeba ich było bardzo poganiać, aby użyły wszystkich swych sił. Kurzawie nie pozostawało do zrobienia nic innego, jak tylko leżeć i jechać. Od czasu do czasu wynurzał się z ciemności w kolisko światła płonącego ognia, patrzył na otulonych w kożuchy ludzi, stojących obok zaprzężonych i czekających psów i znowu przepadał w ciemnościach.
Leciał milę za milą, mając w uszach tylko zgrzyt i turkot płozów. Prawie automatycznie utrzymywał równowagę, kiedy sanie ruszały niespodziewanie naprzód lub też zjeżdżały na zakrętach. Jedna po drugiej bez najmniejszej przyczyny i sensu zjawiały się w jego pamięci trzy twarze: twarz Joy Gastell uśmiechnięta i śmiała, twarz Krótkiego, rozbita i z wyrazem wyczerpania wskutek walk poniżej Mono Creek, i twarz Johna Bellew, sztywna, jakby