Strona:Jack London - Wyga.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

sięciu centów od funta. Krewniacy nie dawali znaku życia, z czego Kit wraz z wujem domyślali się, że pewnie są już przy pracy, ścinają drzewa i tną deski na czółna. John Bellew zaczął się niepokoić. Spotkawszy garstkę Indian, wracających z Jeziora Lindermana, namówił ich, żeby mu wnieśli rzeczy na szczyt Chilcoot. Zgodzili się, zażądawszy trzydziestu centów od funta, co wuja zniszczyło. Pokazało się też, że umowa nie obejmuje jakich czterystu funtów bagażu z ubraniami i sprzętami obozowemi. Wobec tego wuj pozostał, aby te rzeczy wywindować, Kitowi zaś kazał iść naprzód z Indianami. Stanąwszy na szczycie góry, Kit chciał powoli dźwigać swą tonnę naprzód, czekając, póki wuj, jak tego był pewien, nie dogoni go ze swemi czterystu funtami.

V

Kit dreptał teraz szlakiem wraz z swymi traganami indyjskimi. Zdając sobie sprawę z tego, że marsz będzie długi, prosto na szczyt Chilcootu, nie wziął więcej jak osiemdziesiąt funtów. Indjanie uginali się pod brzemieniem, szli prędzej, niż on przywykł. Kit jednak nie przeląkł się tego, pewny już, iż Indjanom dorówna.
Uszedłszy ćwierć mili, chciał odpocząć. Ale Indjanie szli wciąż dalej! Wobec tego szedł z nimi, aby nie stracić swego miejsca w szeregu. Po pół mili był przekonany, że nie ujdzie już ani kroku, lecz zaciąwszy zęby, nie opuszczał szeregu i ku