Gwałtowny wicher dął prawie bezustannie i Kurzawa aż się słaniał, mocując się z nim na brzegu jeziora. Na jakich kilkanaście łodzi ładowano w zmroku świtania cenny bagaż, przeniesiony przez grzbiet Chilcootu. Łodzie własnego wyrobu niezgrabne były, zbite jakoś przez ludzi, którzy się tem nigdy nie zajmowali, sklecone z desek sporządzonych z pni nadbrzeżnych sosen. Właśnie jedno takie czółno, już naładowane, odbijało od brzegu a Kit stał i przyglądał się.
Dalej na jeziorze wiatr był dość łagodny, w tem miejscu jednak dął wprost na brzeg, podnosząc z mielizny fale brudnej wody. Załoga odbijającej od brzegu łodzi brnęła w wodzie w wysokich butach gumowych, chcąc zepchnąć czółno na głębszą wodę. Dwa razy powtarzali napróżno swe usiłowania, wskakując do czółna i starając się wiosłami zepchnąć je dalej, — czółno wracało i znowu osiadało na mieliźnie. Kit spostrzegł, że piana na bokach czółna w mgnieniu oka ścinała się w lód. Trzeci wysiłek został uwieńczony częściowem po-
Strona:Jack London - Wyga.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
MIĘSO
I