Strona:Jack London - Wyga.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczy są już na dole, ukryte na brzegu. Prawda, wspólnicy moi obiecali mi nie ruszać w drogę, póki Dawson nie uśnie. Rozumiecie, coby to było, gdyby zauważono, że teraz, w nocy, puszczacie się w drogę. Cały Dawson poleciałby za wami. Zabierzcie swego wspólnika i jazda za nami. Będziecie mogli wbić swoją żerdkę w czwarty lub piąty dział od działu odkrycia Pamiętajcie — Squaw Creek. Trzeci jar jak miniecie Swede Greck.

II

Wszedłszy do małej chaty na śnieżystym stoku za Dawsonem, Kurzawa usłyszał znany sobie ciężki oddech.
— Ach, idź-że spać! — wymamrotał Krótki, kiedy Kurzawa wziął go za ramię i potrząsnął nim. — Nie należę do nocnej szychty! — brzmiała jego następna uwaga, gdy potrząsanie zaczęło się stawać coraz silniejsze. — Idź ze swemi zmartwieniami do szynkarza.
— Właź w swój przyodziewek! — odezwał się Kurzawa. — Pójdziemy wbić żerdki w parę działów.
Krótki usiadł i chciał wybuchnąć, ale dłoń Kurzawy zakryła mu usta.
— Sza! — ostrzegł go Kurzawa. — To wielka gra! Nie budź sąsiadów. Dawson śpi.
— Ale! Chciałbym to widzieć! Nikt nikomu nigdy o wielkiej grze nie mówi, to się wie! Ale czy to nie jest pocieszne, że mimo to jakimś dziwnym sposobem wszyscy zawsze walą na tę samą ścieżkę?
— Squaw Creek — szeptał Kurzawa. — Dosko-