Strona:Jack London - Wyga.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

źnych a, niestety, częstych chwilach kryzysów finansowych pochłaniała zarówno jego „flotę”, jak jego pracę umysłową.
Stale co jakiś czas pojawiali się rysownicy pism ilustrowanych, którzy nie chcieli już dłużej dostarczać ilustracyj, drukarze, którzy periodycznie odmawiali dalszego druku, wreszcie chłopak redakcyjny, który co rusz to wypowiadał służbę. W takich chwilach O’Hara patrzył na Kita, a Kit robił swoje.
Kiedy parowiec „Excelsior” przybył z Alaski, przynosząc wieści o nowej febrze złotej w Klondike, od której cały kraj zwarjował, Kit zrobił O’Harze krotochwilną propozycję:
— Słuchaj, O’Hara! — rzekł. — Ta gorączka złota zapowiada się na większą skalę. Wracają czasy czterdziestego dziewiątego roku. A gdybym tak pojechał i „zrobił” ją dla „Fali”?... Pojadę na własny koszt.
Ale O’Hara potrząsnął głową przecząco.
— Nie mogę się w żaden sposób obejść bez ciebie w redakcji, Kit. A oprócz tego — niema jeszcze godziny, jak rozmawiałem o tem z Jacksonem. Wyjeżdża jutro do Klondike i zobowiązał się przysyłać tygodniowe korespondencje i zdjęcia. Piłowałem go tak długo, aż mi to przyrzekł. A co najlepsze — nic nas to nie będzie kosztowało.
Drugi raz zgadało się o Klondike tegoż popołudnia w klubie, do którego Kit „wdepnął” przypadkiem; w jednej z nisz czytelni natknął się na swego wuja.
— Hallo, bracie mej matki! — powitał go Kit,