Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/13

Ta strona została przepisana.

przekonać, co warte są te przedstawienia chociaż go te rzeczy wcale nie bawią
— Ale ja wiem, że tatusiowi się wszystko podoba — rzekła z przekonaniem mala Ola. — Ten czarny chłopiec jest taki ładny i taki smutny zarazem, Chciałabym, żeby przyszedł tutaj do nas. Dobrze, mamsiu?
— Nie umiem ci nic odpowiedzieć, moje dziecko — odrzekła pani doktorowa — poczekaj do jutra, jak tatuś wróci, to nam powie, co można, a czego nie można. A tymczasem składajcie książki i spać. Jutro dzień powszedni, Henio i Mania idą do szkoły, muszą więc wstać o zwykłej porze.
Z tymi słowami pani doktorowa podniosła się z miejsca, a na ten znak i dzieci, acz niechętnie złożyły książki, ucałowały ręce matki i udały się na spoczynek.
Następnego dnia w szkole lekcje napozór szły tylko zwykłym trybem. Dzieci były tak nieuważne tak roztargnione, tak przejęte wczorajszym widowiskiem że nauczyciel i naczycielka musieli postawić kilka złych stopni w dziennikach uczniów i uczennic.
Zaledwie też zabrzmiał dzwonek, oznajmiający koniec lekcij, dzieci ubrały się szybciej niż zwykle i tłumnie pobiegli na plac cyrkowy. Tylko Henio