Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/27

Ta strona została przepisana.

Pani doktorowa udała się tymczasem wprost do aresztu, gdzie nie robiono jej żadnych trudności w widzeniu się z aresztowanym
Zacna kobieta uściskała przedewszystkiem zalanego łzami chłopca, potem usadowiła go przy sobie i w słowach prostych, lecz, lecz prosto z serca płynących, mówiła mu o miłości bliźniego o samotności serc nie kochających i niekochanych o krzywdach względem bliźnich i o zwracaniu się tych krzywd przeciwko krzywdzicielowi.
Giggio słuchał uważnie, nie przerywając ani słówkiem, tylko łzy coraz gorętsze płynęły mu z jego czarnych, smutnych oczu. Dopiero kiedy skończyła, rzucił się przed nią na kolana i okrywając pałunkami jej ręce, począł mówić rozdzierającym serce głosem.
— Giggio nic nie wart. Giggio skrzywdził biednego Piotra, zabrał trzy złote pieniądze i dał panu żeby pan nie bił i dał jeść i Giggio i Bolo i Nerowi i Karze. Giggio boi się więzienia, ale musi w nim siedzieć, bo źle zrobił i nic naprawić już nie może. Tylko niech dobra pani i malutka panienka kochają Giggia choć trochę, bo on nie wiedział, że krzywdzi Piotra i już nigdy w życiu nikogo nie skrzywdzić nie chce.