Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/28

Ta strona została przepisana.

Wzruszona kobieta pogłaskała ciemną, przytuloną do jej kolan, głowę chłopca, poczem dodała mu otuchy, pocieszyła upieściła i obiecawszy raz jeszcze zajść do niego, wróciła do domu.
Tutaj pospieszyła zaraz do gabinetu ojca, z którym długą i przyciszoną miała rozmowę, po czem ukazała się dzieciom wzruszona lecz dziwnie jasna i promienna. Doktór był również wzruszony i wzrokiem pełnym czci i miłości obejmował postać ukochanej żony.
Obiad przeszedł w milczeniu i dopiero przy deserze doktór zwrócił się do dzieci z zapytaniem:
— Czy pragniecie, dzieci, abym ratował Giggia i sprowadził go do nas na zawsze
— O tak tatuniu! — zawołała radośnie Ola. — Będziemy go tak kochać i uczyć, aż się zrobi taki dobry jak tatuś! — I ja będę rada Giggiowi — rzekła Mania — bo wierzę, że się poprawi i będzie dla nas dobrym.
— Gdybym wiedział, że nie popełnił kradzieży — rzekł Henio — to przyjąłbym go, jak brata, ale tak trudno mi będzie zapomnieć o tym fakcie.
Na to odezwanie się Henia, obojgu rodzicom spoważniały twarze. Ze smutkiem spojrzeli na syna poczem ojciec odezwał się spokojnie lecz poważnie: