Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/30

Ta strona została przepisana.

o czems przekonywali i do czegoś namawiali, potem do sędziego z którym również długą mieli rozmowę.
Rezultatem tych dwóch rozmów było umorzenie z braku dowodów sprawy o kradzież trzech złotych monet i przeniesienie się małego opuszczonego włocha z kozy wprost do domu doktora.
Przez kilka tygodni z rzędu doktorowa nie pozwalała chłopcu wychodzić z domu inaczej, jak tylko w południe razem z Olą pod opieką poczciwej Wincentowej.
Dziewczynka szła wtedy poważnie, trzymając za rękę swego przyjaciela i rozmawiając z nim o najrozmaitszych rzeczach.
W pierwszych dniach swego pobytu u doktora Giggio był bardzo nieśmiały i skrępowany, często łzy stawały mu w oczach, mówił mało i tylko z konieczności i usuwał się w kąt najciemniejszy, jeżeli ktoś obcy zjawiał się u doktora, lub jego żony. Doktorowa nieznacznie obserwowała chłopca, rozumiała kierujące nim pobudki, nie mówiła jednak nic, tylko traktowała go narówni z własnymi dziećmi, ganiąc to co było złem i pouczając, jak być powinęło. Przedewszystkiem jednak umówiła nauczycielkę Oli, aby przychodziła na godzinę do Giggia i nauczyła go czytać, pisać i rachować.