Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/32

Ta strona została przepisana.

że pamięta ojca i matkę i od najwcześniejszego dzieciństwa rzucony został w otoczenie ludzi złych i bez serca. Powtóre zdaje mi się, kochanko, że Giggio z powodu owego czynu czuje się gorszym od was i niegodnym waszego towarzystwa.
Ola nic nie odrzekła, ale głęboko zamyśliła się nad słowami mamy.
Zaraz też nazajutrz, kiedy wyszli na zwykły spacer, rozpoczęła rozmowę na ten temat
— Słuchaj, Giggio — rzekła — czy ci źle u nas? Bo się nigdy nie śmiejesz, jakby ci było źle lub jakbyś nas nie kochał.
— O, dobrze mi, tak dobrze, że już chyba nigdy być lepiej nie może! — zawołał chłopiec z uniesieniem — i kocham was wszystkich bardzo, a najbardziej twoją mamę i ciebie. Ale smutno mi, że byłem taki zły i że wszyscy mogą myśleć, że jeszcze jestem taki sam, bo niczem nie mogę okazać czy się poprawiłem.
— O, nie mów tak Giggio — rzekła Ola — mamusia mówi, że każdy, kto postanawia się poprawić uczuwa dziwny spokój. Zresztą ja sama wiem, że tak jest. Bo ty nie wiesz dodała z tajemniczą miną — że ja zrobiłam to samo co i ty, wzięłam cudzą własność.
— Naprawdę tak było — powtórzyła, widząc