Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/44

Ta strona została przepisana.

Żal mi tych, do których jadę, bo podobno, jak mówi tatuś, jestem takim wisusem, jakiego świat nie widział i dlatego muszą mnie wysłać do szkoły, choć Betty, nasza pokojówka, mówi, że trzeba nie mieć serca, aby takiego małego chłopczyka i jedynego przytem syna oddawać do obcych. Zgadzam się z nią najzupełniej i powiedziałem jej, że gorycz rozstania z domem złagodzić może tylko dobrze wypakowany koszyk.
Tymczasem żegnam cię, mój miły dzienniczku. W szkole pewnie nie będę miał czasu zajrzeć do ciebie, gdyż obiecałem mamie, że będę się sprawował tak, aby jej nie przynieść wstydu. Na wyjezdnem wsunąłem do kieszeni moją małą wiewiórkę. Ciekawy jestem, jaki to efekt zrobi, jak ją puszczę na stół, kiedy po raz pierwszy zasiądziemy tam do śniadania
Mój Boże, jaki ja jestem samotny! Ten stary pan obok mnie tak smacznie sobie zasypia, a ja wcale spać nie mogę Ukłuję go igłą, zobaczę, czy wysoko podskoczy i czy mu okulary z nosa spadną. Będzie to nawet dobry uczynek, bo w wagonie spać niebezpiecznie, — złodzieje okraść mogą.