Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/48

Ta strona została przepisana.

bolały. Nie uwierzyłem temu, bo przecież chęć powrotu do domu wcale nie jest dowodem braku serca. A z profesorem to się tak stało: wczoraj, w godzinę może po kolacji, wsunąłem się do jadalni, aby zobaczyć, czy służąca schowała już placek, który nibyto tylko dla nas upiekła. Niestety na stole było pusto tylko obok w fotelu profesor chrapał jak najęty. Zacząłem mu się przyglądać, bo miał usta otwarte jakby chciał połknąć toż, co mu się śniło; wtem nagle ujrzałem, że czubek głowy wraz z włosami uniósł mu się cokolwiek do góry. Przerażony tym odkryciem, pobiegłem do chłopców z zapytaniem, czy to nie jest przypadkiem objaw jakiej śmiertelnej choroby.
— Nie, to peruka mu się podniosła, — rzekł Jack Bens.
— Co to jest peruka? — zapytałem?
— To samo, co skalp, — odrzekł krótko Jack i zajął się swoją nudną łacińską lekcją.
Cudowna myśl strzeliła mi do głowy. W mgnieniu oka znalazłem się na dole i pocichu wsunąłem się do jadalni. Profesor spał w dalszym ciągu, więc stanąłem za jego fotelem, wydostałem ostry scyzoryk, leciutko obwiodłem nim dokoła głowy pana Pitkinsa i dwo-