Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/55

Ta strona została przepisana.

kota, a że głupi kot poplamił podłogę atramentem, to już nie moja wina.
Profesor powiedział, że jeśli się jeszcze raz coś podobnego zdarzy, to mnie w nauce zawiesi. O jakaż okropna mnie przyszłość czeka! Myślałem dotąd, że tylko najstraszniejszych rozbójników wieszają, a — tymczasem taki sam los i mnie, małemu chłopcu, który przecież zawsze stara się być grzecznym, grozić może.
Panna Heren, nasza nauczycielka, powiedziała mi, że to nie znaczy, iż mnie powieszą naprawdę, lecz tylko odeszlą do domu. O, jak to dobrze! Ale ona powiedziała mi również że mama i siostry bardzo się tem zmartwią i że to byłby wielki wstyd dla nich. Nie rozumiem wcale! Jakiż to wstyd powitać maleńkiego brata?
Pani Pitkins ogromnie się boi rozbójników. Podobno w noc budzi profesora i krzyczy, że złodzieje plondrują po domu.
Pewnego razu naprawdę zakradł się rozbójnik i wsunął się pod łóżko pani, kiedy ta dopiero co zasnęła. Nagle budzi się i szepcze:
— Mężu, mężu, wstań! Pod moim łóżkiem siedzi rozbójnik.