Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/60

Ta strona została przepisana.

łem piec, aby zobaczyć, czy niema tam jeszcze ognia. Niestety był tylko jeden jedyny węgielek, ale kiedy położyłem na niego mój kajet arytmetyczny i linijkę, po chwili buchnął płomień. Zachęcony tem, rzuciłem do pieca wszystkie kajety i książki, jakie tylko w pokoju szkolnym znalazłem i chcąc rozgrzać piec, starałem się zamknąć drzwiczki. Niestety, zardzewiałe zawiasy pękły, drzwiczki upadły na ziemię i wszystek dym rzucił się na pokój. Zacząłem krzyczeć i bić nogami we drzwi, bo dym gryzł mnie w oczy i drapał w gardło i zdawało mi się, że się chyba zaduszę
Pani Pitkins nie mogła mnie usłyszeć, bo poszła do miasta i klucz zabrała z sobą, ale usłyszała mnie moja dobra panna Hawen i kazała mi otworzyć lufcik i wysunąć głowę na powietrze, zanim ona przyśle kogoś, ktoby mi drzwi otworzył.
Okna jednak byty zamarznięte i w żaden sposób lufcika otworzyć nie mogłem. Wtedy panna Hawen krzyknęła: „Wybij szybę, Jerzyku. Przecież nie możesz się zadusić!“
Odrazu zrobiło mi się lepiej. W jednej chwili we wszystkich pięciu oknach klasy nie zostało ani jednej całej szyby i świeże powie-