Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/9

Ta strona została skorygowana.


Cicho i pusto było w osadzie X., leżącej nad samą granicą pruską. Oprócz turkotu maszyn fabrycznycznych nie było tam słychać żadnych innych głosów, choć była to pora popołudniowa i lato w całej pełni, zwykle o tej porze wzystkie dzieci w osadzie zbierały się na wspólny spacer i zabawę.
Ale bo dzisiaj zdarzyło się coś, co wszystkie małe główki wprawiło w stan zdumienia i pobudziło je do myślenia nad zagadką, jaka się dziś ich dziecinnym umysłom przedstawiła.
Jeszcze rano idąc do szkoły, ujrzały trzy wielkie wozy, podobne do małych, pomalowanych domków na kołach, ciągnione sześcioma parami chudych i wysokich koni.