Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

miętający te rzeczy nie ze słuchu, ale z własnych najgłębszych wspomnień, świadek, który widział, przebolał całą duszą.
Więc oto dalej o braciach Korczyńskich:
„We wszystkich trzech ozwała się krew dziada, żołnierza z pod Somosierry; to zaś, co w pokoleniu najbliższym zadrzemało było i tylko przez sen niekiedy płakało, uderzone dzwonem czasu krzyknęło i na skrzydłach fantazji wzleciało w wysoko gorejące płomię. Hej! gorączką i burzą przeleciały im te dwa lata!
Stojące wody społeczne zaszumiały, wzdęły się, wyrzucały w górę kipiące kaskady; w martwej atmosferze wichry zaśpiewały, roznosząc po ziemi złote tumany, a na niebie malując jutrzenki tęcze. Duch demokratyzmu równającym pługiem orał glebę społeczną. Wyżyny skruchą zdjęte pochylały się ku nizinom, gotowe do wynagrodzenia krzywd, żebrzące prawie o życzliwość i ufność“. Dom Korczyński naoścież otworzył się przed mieszkańcami sąsiednich Bohatyrowicz. „Hej! byłoż tam wtedy, było, ruchu i tłumu w tym nizkim, obszernym domu! rozlegałyż się tam gwary i krzyki, płynąc w dal, po falach tej rzeki. Brzmiałyż tam i huczały w głębiach tego boru i na rozłogach tej gładkiej równiny takie stuki i hałasy, jakich ani razu słychać nie było oddawna, od owego czasu, w którym powstały gęsto w pobliżu Niemna rozsiane okopy szwedzkie... Najgorętszym z braci był najstarszy Andrzej. Mężem i ojcem już będąc, zapomniał o żonie, dziecku i gospodarstwie“...
W Korczynie przebywała wtedy krewna owych trzech braci Marta, młoda, pełna wesołości, zapału, życia. Ta, krzątając się około gospodarstwa, którym rządziła, i mnóstwu codziennych gości usługując, zawsze w ich gronie wyróżniała Anzelma Bohatyrowicza, przystojnego chłopca w grubym obuwiu i surducie z domowego sukna. „Brat Anzelma Jerzy znowu przyjaźnią bardzo szczególną połączył się z najstarszym Korczyńskim. Odkąd poznali się z sobą, to jest, odkąd bracia Korczyńscy, w nizkich drzwiach pochylając wysokie swoje postacie, po raz pierwszy weszli do chaty braci Bo-