Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

go, by ci jego sąsiedzi nauczyli się czytać, omijali karczmy, zakładali przy chatach owocowe sady, wnet z owej pracy uczyniono mu ciężką winę; groziła mu znaczna kara, od której zaledwo wielkiemi staraniami i wielkim kosztem wybawić się zdołał.
Jeszcze parę razy usiłował Korczyński rozpocząć jakie pożyteczne dla społeczeństwa działanie, zawsze z równym wynikiem; nie wolno było i tyle!
A więc nakoniec zaniechał wszystkiego, pochylił karku. Zajął się już tylko osobistemi sprawami, doglądaniem gospodarki, która w zmienionych warunkach przyczyniała mnóstwo troski i kłopotów.
Z trudem i wysileniem utrzymywał w posiadaniu ten kawałek rodzonej ziemi, aby przynajmniej chociaż to ostało.
Zmienił się, zestarzał, zgorzkniał na sercu i myśli. W ciągłym wysiłku około gospodarstwa, łatając wciąż nowe dziury, wchodził w zatargi z sąsiadami, którzy urywali mu częstokroć to albo owo.
Owi sąsiedzi to mieszkańcy Bohatyrowicz. Oddawna popsuły się ich stosunki życzliwe z korczyńskim dworem, oddawna zapomniano o czasach pana Andrzeja. Mnożyły się kłótnie, z obu stron wyrządzano sobie przykrości, włóczono po sądach sprawy.
Benedyktowi Korczyńskiemu z początku przy tych zatargach, jak sam powiadał, płakało coś w środku, ale następnie na wszystko machnął ręką.
Obco więc, nawet wrogo względem siebie usposobieni byli Korczyn i Bohatyrowicze. W Korczynie oprócz Benedykta przebywa jego żona, schorowana, a jeszcze dużo bardziej kapryśna i samolubna kobieta.
Ona to w znacznej części ponosi winę, że mąż tak bardzo dawnych uczuć poniechał. Nie była mu nigdy towarzyszką pracy i przyjacielem w działaniu dla społeczeństwa.
Gospodarkę kobiecą wobec niezdarności żony prowadzi krewna Marta, owa niegdyś młoda, hoża, zapalna, która idącemu do powstania Anzelmowi medalik swój powiesiła na szyi. Dzisiaj zgorzkniała, jak i Benedykt. Za Anzelma pomimo rze-