ciaż jakim takim oświaty, podobny przesąd powinien był uledz doszczętnie zapomnieniu. A jednak tak nie jest. Utrzymuje się to jeszcze tu i ówdzie, a uwydatnia się bodaj najjaskrawiej w niektórych zaściankach czyli „okolicach“ szlacheckich. I jest to w tym wypadku zarazem bardzo śmieszne i bardzo smutne. Taka szlachta zagonowa niczym, ale to zgoła niczym się nie odróżnia od sąsiadujących z nią włościan; ani większą oświatą, ani odmiennym trybem życia. A przecież za nic w świecie nie chciałaby uznać tych sąsiadów za równych sobie. „Dobrze urodzeni“ czyli „Bene nati“ są tacy szlachta, — więc chociaż częstokroć dosyć obdarci i bosi, a jeszcze częściej nie umiejący czytać, zadzierają głowę z pychą i wielkim o wyższości swej rozumieniem. Trzeba mieć nadzieję, że gdy oświata nareszcie bez przeszkód rozleje się po kraju naszym dostatecznie szerokim strumieniem, gdy przeniknie wszędy aż do ustronnych, zapadłych kątów, to rychło i tryumfalnie wypłoszy z nich one przykre przesądy, a natomiast obdarzy ludzi myślą mocną i zdrową.
„Bene nati“, dobrze urodzeni, niejednokrotnie przez ową głupią, nieusprawiedliwioną niczym pychę, przez ten swój szlachecki zabobon, gotują sami sobie kłopoty, troski, a nawet zupełną niedolę. Podobny wypadek mamy opisany w niniejszej powieści Orzeszkowej.
Jest sobie młoda dziewczyna, szlachcianka na zagrodzie, Salusia Osipowiczówna. Piękna, bardzo piękna, czarnowłosa i „jak maj różowa“. Siostra najmłodsza z licznego rodzeństwa, wychowała się pod opieką starszego brata, gospodarza w rodzinnym domu. Przebywając w miasteczku poblizkim, u jednej ze starszych sióstr zamężnych, śliczna Salusia poznaje młodego, dorodnego chłopca, Jerzego Chutkę. W prędkim czasie miłość przybliżyła ku sobie tych dwoje. Zmówili się, zaręczyli, niebawem pobrać się mają. Jerzy jest chłopcem rozgarniętym, dość wykształconym, uczciwym i śmiałym. Śmiałości swej, zdolnościom i nauce zawdzięcza pozyskanie posady nadleśnego w dobrach bogatego księcia. Ma zapewniony kawałek chleba i to niezgorszy, wystarczający aż nadto dla niego i dla żony. Wszystko zapowiada się doskonale.
Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.