Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

wpółotwarta, porzucony po proszku papierek, naprowadziły na słuszne domysły. Właśnie przejeżdżał przez wieś urzędnik, doniesiono mu wnet o wszystkim; kobietę zaaresztował.
Paweł, przychodząc do siebie po omdleniu, usłyszał i obaczył, co zaszło. Co się tam dziać musiało w jego sercu, tego nigdy nie wyjawił nikomu. A przecież musiała być straszna męka. Oto istota, którą jak duszę własną miłował, nie dała się niczym ujednać i za wszystkie dobrodziejstwa płaciła mu teraz zbrodnią, zamachem na jego życie.
Postanowił jednakże uczynić jeszcze to, co uważał za obowiązek swego kochania. Gdy noc nadeszła, zebrawszy siły, popłynął wiernym czółnem swoim do miejscowości nadrzecznej, w której mieszkał urzędnik. Prosił, by mu oddano żonę, gdyż jej przebacza. Postępek jej w rozmaity sposób tłómaczył, byle oddalić pozór usiłowania zabójstwa. Urzędnik zdumiony wielkodusznością, której nawet należycie ocenić nie umiał, naprzemian śmiał się i dziwił, a w końcu na prośbę przystał. Rankiem chłodnym i mglistym przywiózł Paweł żonę do domu i tutaj po raz wtóry powiedział bez goryczy: będziesz, jak byłaś, w chałupie gospodynią.
Franka słucha i uszom nie wierzy, a potym nie mieści się to wszystko w jej biednej, nawpółprzytomnej głowie. Poraziła ją nadludzka dobroć męża. Już sobie tego wcale wytłómaczyć nie umie. Czuje się tą wielkodusznością przelękniona, zgnębiona.
Przez dzień, czy też dni parę jakby w obłędzie chodzi, a w wietrzną, burzliwą noc, wykradłszy się z chałupy, wiesza się opodal na przydrożnym drzewie.
Paweł wychowuje osierocone dziecko.
O France nie odezwał się nigdy potępiającym słowem. Ale również ani chciał, ani mógł wygładzić ją z pamięci.
W jego duszy przetrwała niezachwiana miłość i troska.
W długie, ciemne wieczory, gdyby się kto był zakradł pod chałupę Pawłową, mógłby się snadnie przekonać, że rybak nie śpi, do późna czuwa. I oto jak czas odpoczynku