Duże miasta mają zawsze dwojaki wygląd: na pierwszy rzut oka i jakby na powierzchni, zamożność, ruch ożywiony, szerokie ulice, piękne sklepy i domy; dalej i głębiej, jak gdyby na dnie, ciemne zaułki, zatęchłe i wilgotne mieszkania, ubodzy ludzie nieoświeceni, szynki pijanych pełne, słowem — nędza.
Orzeszkowa umiała wypatrzeć ją, wyrozumieć i wyczuć. I wystawiła z serdecznym żalem i bólem.
A najbiedniejszemi wśród biednych są dzieci, istoty, którym się święcie należy opieka, troskliwość i nauka, a które, zamiast tego, doznają poniewierki i głodu, oraz najgorsze przykłady miewają przed oczyma. Więc gromadkę takich nieszczęsnych opisuje autorka w powieści o Sylwku Cmentarniku.
Któż te opuszczone niekiedy przygarniał do siebie? Kępa. Ale taki opiekun nie mógł ich naprawdę poratować, przytulić, oświecić. W jego własnym umyśle panowała ciemność i pomieszanie pojęć. Dzieci, które przychodziły do Kępy, kradły. Widział to i w głębi serca niepokoił się tym i zasmucał. Wszelako nic nie mówił. Ani chciał, aniby umiał przeszkodzić. Zresztą przecież sam otoczenie swoje pouczał, że człowiek ma prawo sięgać po rzeczy potrzebne sobie — każdym sposobem.
Książka o uszczęśliwieniu przyszłym ludzkości w tym czasie ukończoną została i należało ją wydrukować. Nie było za co. Kępa postanowił uczynić rzecz dla siebie najprzykrzejszą, a mianowicie udać się z prośbą o potrzebne pieniądze do ludzi majętnych, czyli do „wielkich tego świata“. Zamiar wykonał, ale bez powodzenia. Osoby, do których przychodził, by zamiar swój wytłomaczyć, żądając pomocy, przeważnie brały go za warjata. Okazywano mu czasem litość, czasem śmiech i szyderstwo.
Niepowodzenie to wzmogło żal, gorycz i nienawiść biednego Kępy. Odzywał się teraz, że nie wystarcza działać na ludzi miłością, miłości ich nauczać, że trzeba do tych bogatych a głuchych i pysznych przemówić jakiemiś strasznemi rzeczami, nieszczęściem, któreby dotknęło i przeraziło.
Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.