Strona:Jadwiga Marcinowska - Eliza Orzeszkowa, jej życie i pisma.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

„Tak! tak, tak! na koniec przypomniałem! pamiętam! wiem!“ Zachwiał się i bezprzytomnie runął na sprzęt najbliższy.“
Gdy się go dotrzeźwiono, zerwał się, w głąb mieszkania biegnąc, zawołał: „Wróćcie! wróćcie! Przyprowadźcie mi tego... tego... to dziecko!“ Ale już próżnym było wszelkie wołanie. W ciemną noc, wpośród mroźnego wiatru i śnieżnej zamieci policja uprowadziła na długą, niezgłębioną niedolę i na zatracenie jego własnego syna, rodzone jego, a skrzywdzone dziecko.
Smutna opowieść. Stary jest świat nasz i pełen bólu, a co jeszcze dotkliwsze, krzywdy.
Ludzie, obdarzeni wyższemi zdolnościami i mocą głębszego na rzeczy wejrzenia, słusznie czynią, dobywając na jaw te krzywdy przez wielu niezrozumiane. Spełniają w taki sposób swój obowiązek.
Orzeszkowa nigdy obowiązkowi temu nie uchybiła w najmniejszej mierze. Nigdy nie przemilczała o dostrzeżonej niesprawiedliwości i błędzie, czy winie.
Stary jest świat nasz, a obok wiekowych krzywd i ucisków, pełen także wiekowej tęsknoty, aby się od tych brzemion wyzwolić. Z dawien dawna pojawiali się ludzie, których nierówność i niesprawiedliwość społeczna przejmowała głębokim bólem i którzy przeróżne środki obmyślali jako lekarstwo, na zaradzenie złemu. Ludzi takich powinno być i będzie coraz więcej. Coraz gorętsze powstaną wysiłki, by przecież na świecie wzeszło dobro. Jednakże nie wystarcza chcieć tego dobra, tej sprawiedliwości i przyszłego szczęścia dla wszystkich. Stanowczo nie wystarcza, bowiem potrzeba umieć ku temu dążyć i na te cenne rzeczy pracować.
Dlatego też obok serdecznych pragnień niezbędnym jest kierownictwo rozumu i spokój postępowania. Dlatego to osobniki podobne do Kępy, ludzie niedouczeni, a jednocześnie zarozumiali, zgorzkniali i chorzy na duszy, przynoszą tym pokrzywdzonym, za których walczą, nie korzyść i pomoc, ale jedynie szkodę.
Kępa nie podniósł, nie oświecił, nie wyratował Sylwka, ale go ostatecznie zgubił.