Strona:Jadwiga Marcinowska - Vox clamantis.djvu/14

Ta strona została przepisana.

I coś mu w piersiach zadrgało nakształt łkania.
Wszelka złośliwość zniknęła z brzydkiego oblicza Meszullama, począł szeptać żałośnie:
— Zgrzeszył Izrael... Tak! tak! I dlatego w pohańbieniu jest ponad miarę... Idumejczyk obrzydliwością pogańską napełnia mury Syońskie, a wiernymi Pańskimi napełnia swe ciemnice. Zadukim[1] władają świętym Domem. Zadukim, którzy są serca pysznego a miękkich obyczajów. A gdzież się pobożny podzieje? Tak! Tak! Dla pobożnego najpośledniejsze miejsce w świątyni i z ofiarniczych stołów ostatki...
Tu spojrzał na Zacharyasza załzawionemi oczyma:
— Odpuść mi, proszę cię... I ja nie mam syna. Prawda, córkę mam, którą niech Pan błogosławi, bo dziewczyna jak słodycz wonnego miodu i jak kwiat... Aliści nie mam syna... I schodzę tak ze świata. Gorzkość śmierci blizka jest, czuję...
— Miłosierdzie Pańskie przedłuża dni — rzekł Zacharyasz.

— Policzył moje... Policzył! A wszakże dzięki mu czynię, że mi jeszcze dozwolił dzisiejszego święta doczekać, usłyszeć jeszcze Imię...

  1. Saduceusze.