Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

tychczasowej formy. A więc i ludek morski protestował cierpieniem.
Jednak z głębin przeczucia szedł dreszcz, wstawał z przepaści tęsknoty. Przyroda poznaje nadchodzące rzeczy i, gdy są uwielbienia godne, uwielbia, wyprzedzając w tem o wiele pychę człowieka.
Jak się to stało? Czy na powietrzu wykwitła tęcza, znak, że idzie z Egiptu do „izraelskiej ziemie“ Ten, który posłuszny jest anielskiemu wezwaniu, bo już czas...
Dość, że przedwieczne morze poznało, kto idzie i co się rozpoczyna.
Żaden kształt nie zanika bez bólu, ani się bez bólu w inny przetwarza. Ztąd owa sprzeczność, że gdy stęskniona otchłań radośnie drży, na powierzchni w plusku fal protest tych, co przeminąć mają.
Jeszcze i jeszcze płacze niewolna męka spływaniem srebrnej piany.
Przez długą chwilę.
Protest zdaje się nawet przybierać w mocy; wyrasta jakoweś wielkie wątpienie...
Patrzy świat: starożytne lądy, siedzące wokoło Śródziemnego morza i samo niebieskie morze. Są to widzowie. Zaś akcya, rozegrywana przed niemi, to światłem i krwią malowane obrazy tych rzeczy, które się odbędą w Judei.