Betleem w wyglądzie swoim zachowało dużo miejscowych cech, a można powiedzieć, że to są cechy dawne, zważywszy, iż na wschodzie formy życiowe podlegają przemianom tylko bardzo nieznacznie, bardzo powoli.
Wzniesiono kilka klasztorów z kościołami, kilka gmachów dla instytucyi filantropijnych, oświatowych i urzędowych; ale poza tem wszędzie ostały się uliczki wąziutkie, kręcone, tu i owdzie przebiegające pod sklepieniem, zachował się typ domków kamiennych, płasko krytych, z rzadkiemi okienkami nieledwie tuż pod dachem. W wązkich przejściach z poważnym trudem kroczą wielblądy, przeciskają się ludzie i osły. Po obu stronach otwarte na oścież sklepiki i rękodzielnie, w których siedząc na ziemi, wśród opiłków lub skrawków pracują rzemieślnicy. Wyrabiają tu dużo drobnych, subtelnych przedmiotów z konchy perłowej: krzyżyki, medaliki i t. d.
Jest także osobna dzielnica cieślów. Większość mieszkańców utrzymuje się jednak z rolnictwa i hodowli bydła.
Labirynt uliczek trudny do rozwikłania, przecież w końcu wychodzi się szczęśliwie na placyk dość przestronny.
Nawprost przed nami wysoka ściana skalna. Jest to front bazyliki, mur z głazów ciemnych, surowy i prosty, wywołuje narazie
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.