Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.




Wstał „pierwszy dzień szabatu“ a było jeszcze „bardzo rano“. Zaledwo rozeszły się ciemności i powietrze nasycało się srebrno-błękitnym świtem. Wietrzyk szeleściał w zaroślach drzew migdałowych i fig.
W onej to chwili Marya z Magdali boleścią złamana odchodziła od pustego grobu.
Kamienistą ścieżką zwróciła się na prawo...
A tak czyniąc, znagła — „ujrzała Jezusa stojącego, a nie wiedziała, iż Jezus był.
Rzekł jej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?
Ona, mniemając żeby był ogrodnik, rzekła mu: Panie, jeśliś Go Ty wziął, powiedz mi, gdzieś go położył, a ja go wezmę. — Rzekł jej Jezus: Maryjo! —
Obróciwszy się, ona rzekła mu: Rabboni!...“