greków, ormian i koptów. Kolejno odbywają się nabożeństwa. Wszystko jest oznaczone. Aliści jednocześnie wszystko jest ciągle zagrożone. Bo tu się czyha na każde zaniedbanie lub opóźnienie się współzawodnika.
Istotnie trudno to nazwać inaczej, niźli współzawodnictwem jedynem w swym rodzaju.
Oto np. prawi się jeszcze jakoweś popołudniowe nabożeństwo greckie. Patryarcha jest wewnątrz u Grobu. Ale czas oznaczony dobiega, przeto w zakrystyi łacińskiej już się pospiesznie odzywa dzwonek. Przywołuje, oznajmia, krzyczy.
Orszak powracający od Grobu nieledwie że się krzyżuje z tym drugim już gotowym, z codzienną o tej godzinie procesyą Franciszkanów.
Wspomniana procesya pochód swój jako zwykle zamyka u Grobowca. Aliści następuje na nią kilku duchownych ormiańskich lub znowu greckich. Zda się, że niecierpliwie liczą minuty.
Zaledwo tamci ruszyli się ku odejściu, już ci są na terenie.
Narazie sprawia to bardzo przykre wrażenie. Ale można się z tem oswoić i wtedy dostrzega się drugą stronę rzeczy. Bo w tej natężonej, obronnej a często zaborczej postawie jest szczerość. Wyraża się w tem
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.