Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

poczyna się odczuwać, iż tutaj mieszka ogromny kilkunastuwiekowy ludzki ból.
Skrzydła niepocieszonej tęsknoty ludzkiej szeleszczą w tym półcieniu.
Nie jest to bezkresny poryw duchowy, ale raczej serdeczna tęskność za czemś, co ongi widziane i słyszane, dotknięte, blizkie było...
W wieńcu otaczającym główną budowę zaciekawia starożytna kaplica św. Heleny. Zstępuje się w dół dosyć nizko szerokiemi schodami. Cztery wielkie czerwonawe kolumy z monolitu podtrzymują sklepienie. Światło skąpe i niepewne dochodzi.
Ten obręb dość obszerny należy do wyznawców obrządku ormiańskiego.
Jeszcze głębiej schodzi się do małej, ciemnej kapliczki „Znalezienia Krzyża“. Jest to już właściwie pieczara w samem łonie skały.
Środkowa, podłużna nawa głównego kościoła jest obecnie własnością Greków, którzy ją całkiem wyosobnili za pomocą ścian łączących filary. Wnętrze połyskuje od malowideł i złota. Z zachodniej strony nad wnijściem sklepiony wielki łuk.
Tu stanąwszy, jest się nawprost centralnego punktu świątyni, nawprost tego miejsca, ku któremu wędrują rzesze wyznawców z całego chrześcijańskiego świata.
Wznosi się kilkanaście potężnych filarów