Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

W piekle dni teraźniejszych snadniej niż kiedykolwiek rozumie się, że — najstraszniejsza z rzeczy strasznych to poniewierka, deptanie, krzywda majestatu wolnego człowieka stworzonego „na obraz i podobieństwo Boże“.
W obec ciężaru obelgi niczem się staje ucisk najdotkliwszego bólu.
I w tej najgorszej męce tylko dzieje Chrystusa przekonać nas mogą, że niemasz tak okropnego nazewnątrz poniżenia, w któremby się człowiek nie mógł — naprawdę ostać niedosiężonym, najdostojniejszym, synem Bożym...
Dobrze jest o tem pomyśleć, gdy się należy do narodu... Dobrze jest sobie o tem przypomnieć, gdy piekące poczucie niezasłużonego zhańbienia wyżera szczęście serca i swobodę mózgu — we krwi dygoce i zatruwa życie.

Schodząc napowrót z kaplicy do głównego przedsionka znowuż napotykamy tę ciżbę kornego ludu, płynącego z tęsknotą do „Grobu“.
Już w głębokiej starożytności ukrywał się wśród wybranych dogmat zmartwychwstania. Prężyła się wola przeciwko granicom zbyt krótkiego żywota. Aliści dopiero chrześcijaństwo uczyniło to dostępnem ludowi.