Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

Widziany poprzez odstępy całych stuleci, wydaje się zawsze posągiem ogromnym, ulanym z niewzruszonego spiżu.
Cierpienie jego twarde. Duszę jego, o której nas doszły nieliczne, ale niezapomniane wieści, wyczuwamy dziś jako srogą. Jednakże niemasz w tem żadnych odstręczających i martwych znamion, jest to bowiem srogość wezbranej tęsknoty i wiekowego bólu.
W tej spiżowej piersi paliło się płomię i dlatego wszystek człowiek stał się wyrazem niestrudzonego, niezgłuszonego w przestrzeniach czasu wołania; „vox clamantis“...
Ewangelia i tradycya przyoblokły mistycznem światłem narodziny Chrzciciela, matka przyroda kolebkę tego, posępnego później, proroka otoczyła słodyczą ciszy, zieloności i kwiecia.
Były uczone spory o nie nazwane w Piśmie „miasto judzkie“, ojczyznę Wołającego. Wymieniano kilka miejsc, a pomiędzy niemi: Machaerus, Hebron, Betleem i samą Jerozolimę. Jednakże aż potąd najwięcej dowodów, a również powaga przechowywanych ustnie podań, przemawia za położoną wśród wzgórz łagodnych mieściną Ain-Karim, dla chrześcijan: „Św. Jan w górach“.
Już w epoce pierwszych wojen krzyżowych nazywano to miejsce „in Montana.“ Król Baldwin I posiadłość, objętą tem imie-