bliższych gór, ukazały się wpośród piasków rozkopy.
Wyłaniają się podwaliny murów bardzo szerokie, a nawet gdzie niegdzie ściany; potężny, ścisły zrąb. W paru miejscach wykute w szarym kamieniu schody. Podobno tu przed wiekami wznosiło się starożytne Jerycho...
Jeżeliśmy za dnia przyszli, nie bojący się złotych żarów, obróćmy się jeszcze na lewo. Ścieżka piąć się zaczyna. Wstępując, miejmy utkwione przed siebie oczy. Tam zdaleka, w tej skale, wyżej i niżej porozmieszczane otwory, czeluście czarne. Wznoszą się ponad ścianą niemal prostopadłą i gładką; z naszego punktu spojrzawszy, pomyśleć trzeba, że chyba ptak tam doleci... A przecież w średnich wiekach zamieszkiwali te gniazda pustelnicy.
Góra nosi nazwanie: „Dżebel Karantal“, a tak jest, bowiem tradycya upatruje tutaj miejscowość, gdzie stało się według Pisma, że „Jezus, pełen Ducha świętego, wrócił się od Jordanu i zaprowadzony jest na puszczę. I był tam czterdzieści dni“...
Niedaleko od szczytu cerkiew i klasztor grecki, przez którego obręb przejść trzeba.
Zakonnik otwiera niewielką bramkę w murze. Ztamtąd mozolną ścieżką wychodzi się na wierzchołek.
„I wwiódł Go dyabeł na górę wysoką
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.