rolnictwem i chowem koni; obsiewają owsem znaczne przestrzenie, w połowie na plon, w połowie na pastwisko. Z wiosną część ludności wyciąga w pole: koczują pod namiotami.
Bezdrzewny, zielony obszar roztacza się tu na wsze strony, królestwo wiatrów. W ogrodzie, należącym do misyi łacińskiej, kilka drzewek rośnie pochyło.
Dla nieprzywykłych oczu smutną jest zupełna bezwodność tej okolicy. W porze deszczowej od października do marca zapełniają się cysterny i to jest zapas na drugie półrocze, okres suszy.
Osada ma cerkiew grecką, jak się wspomniało, oraz kościołek i plebanię łacińską. Do obsłużenia parafii katolickiej trzech księży: proboszcz Arab, wikaryusz - Polak i trzeci ksiądz, Maronita. Wzajemny stosunek tych parafian i tych duszpasterzy nosi cechę takiej prostoty, takiej serdecznej i ufnej zażyłości, że to nas doprawdy przejmuje zdumieniem.
Na plebanii jest izba, służąca do codziennych zebrań wieczornych. Każdy przychodzi z całą swobodą, jak do własnego domu. Toczą się rozmowy, opowiadania. Bywa, że się coś ciekawego przeczyta.
Księża utrzymują szkołę dla chłopców; szkółkę dziewczęcą prowadzą trzy siostry ze zgromadzenia św. Różańca. (Organizacya działająca wyłącznie w Syryi i Palestynie).
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.