fal przeciw ziemi, w nieukojonym wybuchu natężasz się przeciw niebu.
A słowo twoje niedocieczone przez wieki“.
W białawą noc rozkrzyczaną chcę o tobie powtórzyć przedziwną myśl poety, jakoś jest „głos w pracującym na przyszły kształt chaosie“.
Objaw się!
Wyciągnięte ramiona skrzyżowały się ruchem ukorzonej modlitwy, głowa w prośbie nizko na piersiach, dusza ludzka stęskniona aż do przepaści błagania, topnieje, w dziwny, niepojęty pokłon przed tobą.
Słysz mię i nazwij słowo!
„Powierzchnia moja połamana w tysiące nieprzepartych pożądań, w tysiące wzgórz ruchomych, krzyczących słupami pian ku niebu.
Idę i wracam, i jeszcze idę rozwahaniem wieczystem, idę, nie idąc i wracam bez powrotu.
Niemasz nade mną oznaki wypoczynku, ni oznaki czasu.
Ja jestem Nieobjętość.
Oto w pewnej zgubionej chwili runąłem wałem gniewnym i tchem od wichrów północnych ku tobie kędyś, pobrzeżny skrawku zie-