Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/314

Ta strona została uwierzytelniona.

Greków kościoła św. Gabryela. Przepływa do zbiornika pod nawą kościelną i ztamtąd wylewa się do studni.
Prześliczny widok na miasteczko i okolicę roztacza się z najwyższego północnego pagórku Dżebel-es-Sikh. Tabor wyłania się na wschodzie, dolina Izraela stoczyła się ku południowi, a tam daleko na zachód potężny grzbiet Karmelu, wchodzący klinem w morze...

Ścieżynami górskiemi po urwiskach, wertepach, w przeciągu dwu godzin dojeżdża się do stóp Taboru.
Teraz niemal godzina wspinania się stromo w górę. Oczywiście ta cała podróż odbywa się konno lub jeśli kto woli na ośle — albo jeśli komu przyjemniej, pieszo.
Zbocza Taboru porosłe są gąszczem krzaków, gdzie niegdzie drzew.
Owiewa nas wiatr rzeźwiący, tem milszy że się przedtem zaznało dojmującego upału w Nazarecie.

Zapadła noc.
Przedziwna jest tu noc na Taborze.
Przez szeroko rozwarte okna wlewają się szepty wiatru. Potrząsają snami zdrożonego człowieka. Napełniły mu głowę i ser-