Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/324

Ta strona została uwierzytelniona.




Słońce spływa złociste na krainę smętną,
pustą... Różowe oleandrów krzewy
sypnęły się wzdłuż brzegu, gdzie wód sinych tętno
gra koleją wstawania i łagodnej zlewy.
Goreją wzgórz tych stoki, którym snać pamiętno,
że chadzał niemi powiew cudu, brzmiały śpiewy:
„hosanna!“ Dzisiaj cichość, choć to w żniw jest porze;
kołysze się w pustkowiu „Galilejskie morze“.

Na zboczach od zachodniej strony pól rozłogi
dostałe są i świecą... Oto w dół ku wodzie
zbieżała smug żółtawość, przeciw którym srogi
wieniec skał tam ze wschodu, zda się, ostrzem bodzie