Na południo-wschód od Edenu leży druga znaczna wieś, a właściwiej miasteczko „Bszere.“
Jedzie się wśród srebrnego podźwięku zbiegających ze skał strumieni.
To jest zasłyszana przeczuciem owa trzecia fala dźwiękowa; ta, która nie przemija.
Kaskady wód grają dzisiaj jak za dni, w których Pismo sławiło je z upojeniem wzmożonem przez tęsknotę właściwą wyschłej Judei.
„Bszere“ zawisło na zboczu górskiem a ponad ścianą przepastnego wąwozu. W zieleni śmieją się dachy czerwone. Owa czerwoność spadzistych dachów zadziwia odwykłe od tego oczy.
Miasteczko posiada cztery kościoły, kilka kawiarni, sklepiki. Ale przytem i co nas więcej obchodzi, przesycone jest świeżością gajów morwowych, napełnione pogwarem blizkich wód.
Do snu tęczowego podobnem staje się popołudnie, w ciągu którego okrążamy wąwóz pomiędzy „Bszere“ a wysuniętą na zachód daleką wsią „El-Hadeth.“
Droga jest dobra, szeroka, równa; można wypuścić konie.
Na stokach wszędzie rozległe plantacye drzew morwowych; w niektórych zacisznych miejscach figi. Wogóle wszystka przestrzeń
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/374
Ta strona została uwierzytelniona.