a wszyscy jesteśmy, abyśmy kiedyś mieszkali w Tobie, czyli w Duchu i w prawdzie“.
Taką bywa historya duszy ludzkiej na morzu.
Pierwsze objawienie się Grecyi jako krajobrazu na dzisiejszem Korfu, starożytnej Korcyrze.
Wstał wiatr nawet dosyć gwałtowny.
Ale niebo jest bardzo, niepokalanie czyste, więc pod tem niebem kołysze się morze głęboko, ciemno błękitne, nieledwie granatowe. Na przestrzeniach zrywają się fale, jakby rumaki Posejdona. Każda do pewnego poziomu wyrasta w tym swoim przepysznym, granatowym kolorze, a potem gwałtownie słupi się wzwyż, wyciąga; nagle prześwietla się w słońcu cała zielona, i jeszcze wyżej, i jeszcze naglej, z szumem i krzykiem rozpryskuje się w białe piany.
W porcie jest znacznie ciszej.
Spojrzyj: dokoła masz wieniec skał.
Nie są-ć to już wyniosłe, ale spokojne w linii, styryjskie lub dalmatyńskie pobrzeża Adryatyku. Tutaj każda ze skał jest indywidualnością, jest sobą. Wyodrębnia się, sama przez siebie mówi. A chwilami grają wszystkie powiewnym napływem kolorów. Lekko różowa, lub czerwonawa, zawsze omglona, subtelna barwa. Czasem przewija się wątły błękit jak zmierzch łagodnie siny.
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.