Nad obrębem przybytku wtajemniczonych świeci przeczyste niebo. Ściany runęły oddawna i wicher czasu porozmiatał do ostatka ich ślady. Ocalały jedynie szczątki stopni w głazie wykutych i widzialne są gdzie niegdzie częściowe podstawy kolumn.
Od strony północno-zachodniej schody najlepiej zachowane przypierają do niewielkiego pagórka, na którym wznosiła się ongi miejscowa akropolis.
Na północ, wschód i południe przestrzeń dość znaczna, a pełna drobnych obłamków i prochu.
Eleuzis posiadała kilka potężnych zabudowań świątynnych oraz wielkie i małe propyleje; dzisiaj wszystko jednako, bowiem doszczętnie, zmiecione z powierzchni ziemi.
Mizerne chałupki obecnego miasteczka wsuwają się w obręb tych ruin; gromadka kur z cichem gdakaniem grzebie się wśród miałkiego rozsypiska marmurów. Od czasu do czasu powietrze przeszywa krótkie, przenikliwe gwizdnięcie pociągu, który bieży z Aten, albo do Aten.
A zresztą wielki spokój.
Powinno być bardzo smutno.
A jednakże tak nie jest. Albo raczej tutaj ten nieuchronny smutek minionych świetnych rzeczy wlewa się w jakąś przepaścistą
Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.